Dzieciństwo jest najlepszym momentem na przeprowadzenie leczenia ortodontycznego. Okres wymiany zębów mlecznych na stałe to też czas, gdy młody człowiek rośnie, rozwijają się więc również kości jego twarzoczaszki. Można wówczas bardzo plastycznie sterować tym procesem i nakierowywać rozwój zgryzu na właściwe tory. Jest to szczególnie ważne w przypadku występującego niedorozwoju szczęki. W późniejszym wieku terapia jest już zdecydowanie trudniejsza. W przypadku nieprawidłowości w zgryzie i postawie jamy ustnej wszystko powinno więc nas skłaniać do tego, aby dzieci jak najwcześniej podjęły terapię. Pamiętajmy jednak, że sporo kilkulatków nie jest gotowych psychicznie do interwencji w buzi. Często boją się i płaczą podczas wizyt u ortodonty. Tymczasem aspekt psychologiczny małych pacjentów ma olbrzymie znaczenie w kontekście możliwości przeprowadzenia leczenia ortodontycznego i jego sukcesu. Bez otwartości dziecka i jego pozytywnego podejścia to się nie uda! Przeczytajcie jak to wygląda z perspektywy specjalisty.
Rodzice, którzy zgłaszają się do mnie ze swoimi dziećmi, często nie są świadomi tego, jak ważna jest współpraca ze strony małego pacjenta i ich samych. Niektórzy myślą, że wystarczy założyć aparat na chwilę lub co gorsza nosić go w pudełeczku, żeby zęby prostowały się, jak za pomocą czarodziejskiego różdżki! Wydaje im się, że najważniejsze jest to, że co miesiąc jeżdżą na kontrole.
Niestety, to tak nie działa! Terapia ortodontyczna to długi proces, w którym nie wystarczy zażyć codziennie pastylkę, tylko trzeba właściwie przez całą dobę nosić aparat na zębach. Są aparaty stałe, czyli takie, których pacjent sam nie zdejmie, ale są też aparaty ruchome. Dzieci często leczone są właśnie tymi drugimi. Niektórzy myślą, że to mniej „drastyczna” wersja, taka właśnie przystosowana do możliwości psychicznych dziecka. Niestety, leczenie kilkulatków aparatami ruchomymi nie jest terapią w wersji light, i nie mogą oni nosić aparatu tylko wtedy, kiedy chcą. Żeby takie aparaty działały, muszą być prawidłowo założone w jamie ustnej cały czas!
Ja osobiście swoich małych pacjentów leczę za pomocą serii aparatów ruchomych Bioblok. Służą one rozbudowie łuków zębowych szczęki i żuchwy oraz eliminacji nieprawidłowej postawy jamy ustnej. I tak na przykład aparat Bioblok 1 zakładany już u 5-6-latków, służący do ekspansji, czyli poszerzenia łuków zębowych, powinien być noszony 24 godziny na dobę i zdejmowany jedynie, na czas mycia zębów i aparatu. W innym przypadku u dzieci, które częściej i na dłużej go ściągają, efekty leczenia nie postępują. Jest to widoczne na wizytach kontrolnych, które odbywają się co 3-4-tygodnie, ponieważ taki aparat jest poluzowany, do tego stopnia, że czasami wręcz spada. Dziecko powinno być motywowane do noszenia aparatu oraz sprawdzane przez rodziców. Jeśli opiekunowie ograniczają się jedynie do codziennego rozkręcania śruby w aparacie (co jest drugim niezbędnym aspektem powodzenia leczenia) i nie kontrolują, czy dziecko go nosi, to w pewnym momencie przestaje on pasować, ponieważ szczęka się nie poszerza, a on staje się za duży.
Trzeba też wiedzieć, że wytrwałość w noszeniu aparatu musi być stała. Słomiany zapał lub „odpuszczenie” pod koniec terapii też się nie sprawdzą. Jeśli dziecko miało dobry start, a potem przestanie nosić aparat to efekt, który osiągnęliśmy przez wcześniejsze tygodnie leczenie cofnie się i będzie trzeba skręcić śrubę do wcześniejszych ustawień albo nawet wykonać nowy aparat i zacząć wszystko od nowa.
Mali pacjenci i ich rodzice muszą więc wiedzieć, że leczenie ortodontyczne aparatami ruchomymi to nie zabawa. W tym przypadku potrzebna jest gotowość dziecka do noszenia aparatu. Nie ma w tym względzie mowy o odstępstwach, ponieważ taka terapia nie da po prostu efektów. Dziecko musi być przygotowane, świadome i przede wszystkim otwarte na leczenie. Jeśli maluch buntuje się, nie zgadza się na aparat, nie lubi go i przeszkadza mu on, leczenie na siłę na pewno nie będzie dobrym rozwiązaniem.
Podejście dziecka widać już na pierwszych wizytach diagnostycznych. Czasami nie ma możliwości nawet wykonać fotografii, nie mówiąc już o pobraniu wycisków do modeli, ponieważ pacjent stawia opór. Przeprowadzanie takich badań u dziecka, które płacze i wyrywa się nie jest niedobre, ponieważ może wytworzyć jeszcze większy strach i fobię przed dentystą. Poza tym pomiary pobierane w takiej niesprzyjającej sytuacji często są niedokładne, a aparaty wykonane na ich podstawie są źle dopasowane, więc potem i tak trzeba cały proces powtórzyć.
Pamiętajmy więc, że każdy 5-6-latek może znajdować się na innym etapie rozwojowym, może mieć inny temperament i osobowość, co należy uszanować. Oczywiście zadaniem ortodonty, ale i rodziców jest stworzenie wokół planowanego leczenia przyjaznej atmosfery, zaciekawienie dziecka i pozytywne zmotywowanie go do chętnego odbywania wizyt i noszenia aparatu, ale jeśli mimo to maluch nie jest gotowy na leczenie, trzeba to zaakceptować.
Rodzicom takich dzieci proponuję odroczenie terapii. Zgryz oczywiście musi być pod stałą kontrolą, ale lepiej poczekać, aż dziecko podrośnie i stanie się bardziej dojrzałe emocjonalnie, a czasem tak się dzieje nawet po kilku miesiącach lub należy przepracować z nim lęk przed leczeniem. Wszystkie dzieci otaczam wraz z całym moim zespołem serdecznością, dużym zainteresowaniem i troską, dzięki czemu często szybko udaje się przełamać pierwsze chwile niepokoju i dystansu. Już nawet odczekanie z pobraniem wycisku do kolejnej wizyt czasami wystarcza i pozwala zbudować zaufanie w oczach małego pacjenta.
Z drugiej strony muszę napisać, że gdy już udaje się przełamać lęki lub gdy trafia się dziecko w wieku przedszkolnym lub wczesnoszkolnym, które jest nastawione w sposób bardzo otwarty i pozytywny na współpracę, to jest ono często najbardziej wdzięcznym pacjentem. Takie maluchy traktują lekarza jak autorytet, słuchają go i są często bardziej zaangażowane w leczenie niż niejeden nastolatek.
Podobne wpisy
Poszerzanie szczęki i co dalej?
6 listopada 2024Dziecko z ADHD w gabinecie ortodontycznym
21 października 2024Poszerzanie szczęki
24 września 2024