Przykazania rodzica wspierającego dziecko w gabinecie stomatologicznym

Obserwuję różne podejścia i zachowania rodziców podczas wizyt ich dzieci w moim gabinecie. Niektóre postawy niestety nie są dobre i chciałabym Was gorąco zachęcić do ich zmian. Dziś dla przykładu kilka typowych historii „z życia wziętych” i opartych na nich zasad postępowania dla rodziców.

Oczywiście rodzice chcą dla swoich dzieci jak najlepiej. Czasami jednak nie zdają sobie sprawy z tego, że ich postępowanie podczas wizyty z maluchem w gabinecie stomatologicznym lub ortodontycznym jest szkodliwe i nie pomaga dziecku, a wręcz zaburza możliwość przejścia przez nie przez wszystkie procedury.

Reakcje rodziców uaktywniają się automatycznie i podświadomie. Widzę, że są często nieprzemyślane. Bywają oparte o ich własne złe doświadczenia związane z leczeniem zębów jeszcze z czasów dzieciństwa. Opiekunowie niepotrzebnie i niechcący wywołują strach w dzieciach. Albo w drugą stronę powodują presję i nacisk, co nie tylko absolutnie nie wspiera dziecka, ale również może wpływać negatywnie na jego samoocenę.

Dlatego chciałabym kontynuować wpis https://mamaortodonta.pl/wpierajacy-rodzic-w-gabinecie-ortodontycznym/#more-2261 i uprzedzić Was, jak nie zachowywać się, gdy przychodzicie z dziećmi do gabinetu. Oto ku przestrodze kila przykładowych historii i dobrych zasad!

Historia nr 1 – nie szantażuj i nie karaj!

To typowy obrazek. Do gabinetu stomatologicznego przychodzi mama z dwiema córeczkami. Już na pierwszy rzut oka widać, że jest bardzo zmęczona i znerwicowana. Cały czas zwraca się do dzieci zwrotami w stylu: „na fotel”, „siadaj”, a na koniec pada tak często stosowany szantaż: „jak tego nie zrobisz to nie dostaniesz…” i tu można dopowiedzieć sobie czego. Ile razy widzieliście podobny schemat? Na placu zabaw, w sklepie, albo u… siebie w domu? Na innej z wizyt pojawia się mama z synkiem i mówi, że nie może on już nosić aparatu, ponieważ mu spada. Okazuje się, że w stałym aparacie jest ułamana klamra. To się często zdarza przy niewłaściwym użytkowaniu. Mama pacjenta jest więc poinformowana, że trzeba oddać aparat do pracowni do naprawy i że będzie do obioru za dwa dni. Dodatkowo trzeba wziąć wycisk zębów, za którym dzieci nie przepadają, żeby technik mógł prawidłowo na nowo umiejscowić klamrę w aparacie. Dziecko zaczyna w tym momencie krzyczeć, że nie chce znowu robić wycisku. Mama jednak nie udziela mu wsparcia psychicznego, a zamiast tego mówi: „bardzo dobrze, że tak się stało. To za karę, że zepsułeś aparat teraz będziesz mieć wycisk”. Zakazy, nakazy, karanie i nagradzania w prosty sposób pozwalają nam dorosłym sterować postępowaniem małych dzieci. Jednak to rozwiązanie na bardzo krótką metę, ponieważ dziecko w ten sposób robi coś totalnie wbrew sobie i jeśli słucha to tylko dlatego, że się boi. Jego pewność siebie i poczucie bezpieczeństwa natomiast bardzo mocno spadają….

Historia nr 2 – nie wywołuj presji

Innym często powielanym schematem jest historia pacjentów, którzy przyjeżdżają z daleka. Rodzic organizuje sobie czas. Niejednokrotnie musi wziąć urlop. Wiadomo, że przy naszym obecnym pędzie życia jest to często logistycznie obciążające. Ale z drugiej strony to dorosły musi umieć wziąć odpowiedzialność. Wszelkie zrzucanie na dziecko winy, że jechali tak długo, a nic nie udało się podczas wizyty wykonać np. z powodu niechęci dziecka do badań lub pobrania wycisku, jest niewłaściwe. Bardzo często to podkreślam, że dzieci bywają na różnym etapie dojrzałości emocjonalnej i nie wszystkie są gotowe na terapię ortodontyczną. Rodzic powinien to uszanować i dać mu czas, aby dorosło do decyzji o leczeniu. W innym przypadku leczenie na siłę podważa zaufanie dziecka do opiekuna i burzy ich relację. Ja osobiście nie podejmuje się takich terapii „na siłę”.  Tymczasem bardzo często widzę jak rodzice próbują wywrzeć na dziecko nacisk. Ortodonci również nie powinni robić nic na siłę i nawet nakładać presji czasowej na małych pacjentów. Dziecko powinno poczuć się swobodnie podczas wizyty.

Dla przykładu taka scenka! Do gabinetu ortodontycznego przyjechała mama z córką. Okazuje się, że dziewczynka nie jest gotowa na konkretne działania. Pierwsza wizyta konsultacyjna musiała więc zamienić się w wizytę adaptacyjną, gdzie dziecko ma poznać co się w tym miejscu wykonuje i jakie są kolejne kroki postępowania, aby się do nich przekonać. W moim gabinecie często tak to wygląda. Dopiero na następnej wizycie dziecko przychodzi już przygotowane, żeby pobrać wyciski i fotografie oraz wykonać rentgen. Mama jednak nie chciała „zmarnować” poświęconego czasu i bardzo mocna naciskała swoją córkę, aby zrobiła wyciski i próbowała ją przekupić różnymi rzeczami.

Podsumowując tę sytuację, wszelkie siłowe próby namówienia dziecka do wykonania czegoś na fotelu stomatologicznym może jedynie przynieść efekt odwrotny, a maluch zapamięta wszystkie złe doświadczenia – co przełoży się negatywnie na przyszłe wizyty.

Historia nr 3 – nie zapraszaj niepowołanych osób

Przytoczę jeszcze jeden częsty schemat. Do gabinetu przychodzi mama z synem. Dochodzi do prób wykonania wycisku pod aparat, ale okazuje się, że chłopiec nie jest gotowy sprostać temu. Podjęta jest więc decyzja, że ortodonta założy mu zamki. To jednak również się nie udaje. Wrażliwość tego dziecka była bardzo wysoka. I to jest obecnie bardzo częsta sytuacja. Zdarzają się również mali pacjenci, którzy mają wręcz zaburzenia nerwicowe i lękowe.

Rodzic w każdym razie stanął na wysokości zadania, uszanował stan dziecka i okazał mu wsparcie. Natomiast w poczekalni była osoba towarzysząca – babcia, która to zniweczyła i zachowała się zupełnie odwrotnie. Skrytykowała chłopca. Przez swoje sztywne schematy zakorzenione w głowie wywołała w tym dziecku jedynie kompleksy i zaniżyła samoocenę. Taki dorosły kosztem dziecka reguluje swoje emocje i stres, gdy wyrazi negatywną opinię i spycha odpowiedzialność za nieudaną wizytę na młodszego. Cała frustracja wylewa się na dziecko. Polecam więc nie zabierać takich osób ze sobą na wizyty i  nie wtajemniczać ich później w ich przebieg.

Generalnie należy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy w takich gabinetowych sytuacjach, ale i ogólnie życiowych, chcemy budować relację z dzieckiem, wspierać je, okazywać mu zrozumienie i krok po korku wspólnie dochodzić do bardziej dojrzałych zachowań malucha?! Czy chcemy na niego naciskać, karać go, szantażować i w ten sposób pogrążać, zaniżając jego samoocenę i wcale nie pomagać mu w pokonywaniu barier, skupiając się tak naprawdę tylko egoistycznie na swoich potrzebach – „bo ja mam tylko 2 godziny, a skoro je zmarnowałeś, to teraz potrzebuję wylać na Ciebie swoją frustrację”?! Staram się na to zwracać uwagę, ponieważ obserwuję na co dzień w moim gabinecie takie sytuacje i pęka mi serce widząc jak dzieci nie są wspierane i akceptowane takimi, jakimi są oraz są osamotnione w swoich lękach.

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *