Jestem ortodontką, prowadzącą blog edukacyjny i kanały social media, poprzez które dzielę się swoją wiedzą. Reakcją na moje działania w sieci jest to, że dostaję od Was dużo pytań, co mnie bardzo cieszy, ponieważ to oznacza, że interesuje Was to co piszę i że jest to potrzebne. Czuję, że mi ufacie. Dziwi mnie jednak, że pojawiają się również pytania od ludzi, którzy mają swojego ortodontę, u którego aktualnie leczą siebie lub swoje dzieci. Zastanawia mnie dlaczego nie zapytają jego, tylko wolą szukać odpowiedzi u wirtualnego specjalisty, który nie zna osobiście ich konkretnego przypadku?! Czy jest to objaw nieśmiałości lub braku zaufania do lekarza czy braku chęci komunikacji ze strony lekarzy?
„Jestem mamą dwójki dzieci objętych leczeniem ortodontycznym. Lekarz, który prowadzi terapię jest niezwykle przekonywujący, a ja nie mam śmiałości zadawać mu pytania, które mogą wydawać się nie na miejscu. Natomiast nurtuje mnie kilka rzeczy.” – m.in. taką wiadomość z pytaniami dostałam ostatnio od jednej z moich Czytelniczek. Zapytacie jak to możliwe, żeby wstydzić się porozmawiać z własnym lekarzem? No właśnie… tymczasem to nie jest odosobniony przypadek. Dostaję dużo tego typu wiadomości, w których pacjenci próbują rozgryźć wiele nurtujących ich kwestii, związanych z własnym leczeniem. Pytają o rzeczy, które powinni usłyszeć w gabinecie od swojego ortodonty lub próbują upewnić się, czy sposób leczenia, który jest u nich przeprowadzany jest właściwy. Myślę, że wynika to z jakieś nieśmiałości lub braku zaufania do lekarza ze strony pacjenta, albo z braku otwartości na rozmowę z pacjentem ze strony ortodonty.
Tymczasem dobra komunikacja między ortodontą a pacjentem to podstawa udanego leczenia! Nie jest to kwestia tylko wytworzenia dobrej relacji między nimi, ale przede wszystkim tego, że bez zrozumienia ze strony pacjenta wielu elementów leczenia i dostosowania się do nich, ono nie wyjdzie lub będzie niesatysfakcjonujące. Pacjent musi być świadomy, jak będzie wyglądała u niego terapia, jakimi efektami może się zakończyć (bo nie każdą wadę zgryzu można w pełni wyleczyć za pomocą samych aparatów ortodontycznych, ale można np. znacząco poprawić wygląd i funkcjonowanie), musi na każdym jej etapie wiedzieć, czy przebiega ona zgodnie z planem. Powinien być też być poinformowany, z jakimi wyrzeczeniami lub niedogodnościami będzie mogło się dla niego wiązać leczenie, jakie mogą wystąpić sytuacje alarmowe, które wymagają odbycia szybszej wizyty kontrolnej i w jaki sposób ma współpracować, aby leczenie przebiegło pomyślnie. Terapia ortodontyczna to nie tylko praca lekarza, który zakłada aparat. Założenie aparatu nie spowoduje, że leczenie będzie przebiegało pomyślnie, dla pełnego sukcesu potrzebne są regularne wizyty kontrolne, podczas których lekarz aktywuje aparat i na wizytach kontrolnych zmienia siły wpływające na leczenie wady zgryzu. To też praca pacjenta, który musi wiedzieć, na czym ona ma polegać i jakiej współpracy oczekuje lekarz i ta wiedza musi być mu przekazana.
Jeśli na początku lekarz nie przedstawił pacjentowi indywidualnie przygotowanego dla niego planu leczenia oraz nie omówili go wspólnie i pacjent nie miał okazji zrozumieć go, porozmawiać o swoich niepokojach i w pełni świadomie zgodzić się na to, jak będą wygalały kolejne kroki jego terapii i jakim efektem ma się ona zakończyć – to jest to bardzo niepokojące. Ja bym wręcz zastanawiała się, czy takie leczenie ma sens. Pacjent, który nie ufa swojemu lekarzowi powinien zastanowić się dlaczego tak jest. Czy dlatego, że nie uzyskał on od niego wystarczająco dużo informacji? A jeśli tak to, z jakiego powodu? Czy dlatego, że nie zadawał mu pytań, bo bał się, że zostanie wyśmiany, czy też ortodonta stwarza taką atmosferę, że lepiej nie pytać lub może jest małomówny?
Zarówno lekarz jak i pacjent powinni być otwarci, inaczej w takiej terapii pojawia się wiele nieporozumień. Niejednokrotnie o tym pisałam, że każdy przypadek jest inny i ta sama wada u różnych osób może wyglądać nieco inaczej. Poza tym każdy lekarz może mieć na nią inny plan leczenia i każdy pacjent, który jest organizmem żywym, może na leczenie nieco inaczej reagować, co jest zupełnie normalne w medycynie. Dlatego żaden inny lekarz bez diagnozy i wniknięcia w plan leczenia nie odpowie Wam na pytania o to, czy leczenie przebiega prawidłowo i czy podejmowane kroki są właściwe (wyjaśniałam to na blogu we wpisie https://mamaortodonta.pl/dlaczego-nie-powiem-wam-czy-inny-ortodonta-leczy-was-dobrze-czy-zle/)
Zdarzają się pacjenci nieśmiali lub tacy, którzy chcą, aby ich po prostu wyleczyć, a oni nie mają ochoty sobie tym procesem zaprzątać głowy. Tymczasem nie tędy droga. Pacjent musi współpracować, a do tego musi być dobrze doinformowany i świadomy całego procesu leczenia. Nie bądźcie więc bierni i rozmawiajcie ze swoimi ortodontami! Warto przełamać swoją nieśmiałość lub zainteresować się terapią, ponieważ w grę wchodzi wasze własne zdrowie.
Dla ośmielenia niektórych pacjentów napiszę, że przecież nie muszą znać się na ortodoncji. Każdy w życiu zna się na tym co wykonuje najlepiej, może o być np. fascynujące hobby, czy obszar działalności zawodowej. Ja jestem ekspertką w ortodoncji, a Ty może znasz się na ekonomii, o której ja mam blade pojęcie. Warto sobie uświadomić, że u lekarza nie ma tzw. „głupich pytań”. Owszem są bardziej lub mniej świadome osoby, ale po to przychodzi się do specjalisty, aby to on się nami zajął, a my mamy prawo wiedzieć jak ta opieka będzie wyglądała. Obowiązkiem lekarza jest więc odpowiadać na pytania pacjenta, nawet te najprostsze.
Jeśli natomiast trafiacie na ortodontę, który już na początku współpracy, na etapie planowania leczenia nic nie tłumaczy lub następnie po założeniu aparatu nie instruuje jak postępować, nie wyjaśnia tego o co pytacie, jest niecierpliwy, gdy zadajecie po raz kolejny to samo pytanie lub nie rozumiecie jego odpowiedzi, może to znak, że trzeba zmienić lekarza? Pierwsze sygnały, świadczące o tym, że współpraca może być niesatysfakcjonująca ze względu na złą komunikację można wyłapać już na pierwszych wizytach konsultacyjnych i w trakcie ustalania planu leczenia, z którego oczywiście pacjent może zrezygnować, jeśli coś mu nie odpowiada (o tym jak wybrać dobrego lekarza pisałam kiedyś w innym wpisie https://mamaortodonta.pl/jak-wybrac-dobrego-ortodonte/).
Może się również zdarzyć tak, że dialog między ortodontą a pacjentem jest dobry. Pacjent pyta, lekarz odpowiada. Natomiast pacjent sprawdza lekarza, szuka w innych źródłach, wypytuje równolegle innych specjalistów. Według mnie niepotrzebnie, bo nikt inny nie zna jego przypadku od podszewki tak jak jego ortodonta. Jeśli pacjent zdiagnozuje się u innego specjalisty, może się dowiedzieć, że drugi lekarz ma totalnie inny plan dla niego i inne aparaty są zaplanowane choć cel leczenia będzie podobny.(o czym też już pisałam https://mamaortodonta.pl/dlaczego-plany-leczenia-lekarzy-ortodontow-moga-sie-diametralnie-roznic/). O ile na początku swojej drogi ortodontycznej, warto szukać specjalisty odpowiedniego dla siebie, o tyle jeśli już się na jednego zdecydujemy i widzimy, że jest komunikatywny, ma dla nas konkretne propozycje leczenia i racjonalnie tłumaczy, dlaczego chce wprowadzić, jakieś ewentualne zmiany, a także widzimy progres w efektach terapii, warto mu zaufać, nadal pytać, ale nie wprowadzać chaosu na zasadzie, że może ktoś wie lepiej. To rodzi tylko niepotrzebne frustracje.
Niestety ja do swojego straciłam zaufanie. Niepokoi mnie bardzo fakt, że lekarz unika kontaktu ze mną. W czerwcu zgłosiłam się na kolejne leczenie. W listopadzie miałam mieć założony aparat, niestety ciągle coś jest przekładane. Nie ukrywam, że w domu płaczę często bo widzę jak moja wada się szalenie rozwija, zęby przesuwają (wraca do tej sprzed leczenia kilkanaście lat temu lub może nawet gorszej). Posiadam tyłozgryz. To czekanie wprowadza mnie tylko w coraz gorsze samopoczucie 🙁