Czy zastanawialiście się kiedyś, czy warto pójść do ortodonty z małym: kilkuletnim, kilkunastomiesięcznym lub nawet niespełna rocznym dzieckiem? Przecież nie rozpoczniemy jeszcze u niego leczenia ortodontycznego aparatami. Co więcej nie ma ono często nawet wszystkich zębów mlecznych. Czy taka wizyta jest więc zasadna i czego można się po niej spodziewać?
Dostaję dużo pytań o to, czy warto odbywać wizyty ortodontyczne z malutkimi dziećmi. Choć ogólnie można powiedzieć, że pierwsza wizyta u ortodonty powinna się odbyć ok. 7 roku życia, to oczywiście, jeśli wcześniej lekarz stomatolog, pediatra czy logopeda zauważą pewne nieprawidłowości lub sam rodzic ma wątpliwości co do rozwoju zgryzu jego dziecka, zawsze warto wybrać się wcześniej do dobrego specjalisty, który odpowiednio zdiagnozuje problem i pokieruje dalszym leczeniem dziecka. Pomimo tego, że aktywne leczenie ortodontyczne aparatami stałymi zaczyna się stosować właśnie u dzieci ok. 6-7 letnich, to wcześniej można wiele zadziałać również poprzez działania nakierowane na eliminację przyczyn rozwijającej się wady zgryzu.
Rodzice, którzy się niepokoją rozwojem zgryzu swojego dziecka powinni oczekiwać, że ortodonta ustali czy rozwój uzębienia i funkcji związanych z jamą ustną przebiega prawidłowo i nakieruje rodziców na terapie, które będą eliminować ewentualne nieprawidłowości.
Mówiąc konkretniej, lekarz może wówczas zalecić zmianę nawyków i skierować do innych specjalistów np. neurologopedy, alergologa, fizjoterapeuty, z którymi zespołowo roztoczy opiekę nad maluchem. W ten sposób można zapobiegać rozwojowi wad zgryzu i wymowy, które często idą w parze i uniknąć w przyszłości leczenia aparatami lub sprawić, że leczenie ortodontyczne będzie prostsze. U dzieci do około piątego roku życia bardzo często wystarczy, gdy wprowadzimy ćwiczenia mięśniowo – posturalne i twardą dietę. Powyżej tego wieku zazwyczaj zmiany w zgryzie i twarzy są już na tyle duże, że konieczne jest dodatkowo wprowadzenie leczenia aparatami ortodontycznymi wyjmowanymi.
Nie czekamy więc, aż dziecko dorośnie do aktywnego leczenia, tylko we wczesnym dzieciństwie diagnozujemy nieprawidłowości, wychwytujemy ich przyczyny i staramy się je wyeliminować, tak aby jak najbardziej ograniczyć późniejsze szkody. Jeśli takiego niemowlaka, czy kilkulatka oddychającego stale przez usta, zostawilibyśmy przez kilka lat bez terapii, to w wieku 7 lat mógłby mieć o wiele poważniejszą wadę zgryzu, niż w sytuacji gdy zaczynamy działać zapobiegawczo jak najprędzej.
Czasami ortodonci zalecają już u 2-3-letnich dzieci, stosowanie narzędzi profilaktycznych takich jak np. trainery. Są to silikonowe szyny, zaprojektowane tak, że łuki zębowe są nakierowane na odpowiednie rynienki, a język jest umieszczony w miejscu, gdzie sugeruje aparat. Nie jestem ogromną zwolenniczką tego typu aparatów, uważam, że zmiana podejścia do funkcjonowania dziecka, wdrożenie odpowiednich terapii w tym wieku jest wystarczające. Natomiast trzeba sobie zdawać sprawę, że zaangażowanie rodziców musi być ogromne i to od lekarza zależy w jaki sposób wytłumaczy i zmotywuje rodziców do wprowadzenia zmian takich jak: ćwiczenia, twarda dieta, odstawienie butelki itp. Wyedukowani rodzice będą wówczas rozumieć problem, wykonywać z dzieckiem ćwiczenia i przyczyniać się do zmiany jego nawyków.
Czy wobec tego wizyta u ortodonty z niemowlęciem ma sens? Według mnie tak, gdyż już na tym etapie można wychwycić takie nieprawidłowości jak otwarte usta i spanie z uchylonymi wargami spowodowane np. słabym napięciem mięśniowym czy krótkim wędzidełkiem wargi lub/i języka. Jeśli lekarz nie wychwyci patologii, taka wizyta będzie miała duży element edukacyjny i rodzic dowie się na co powinien zwracać uwagę w późniejszym okresie rozwoju dziecka.
Pamiętajcie też, że z tego powodu na taką pierwszą wizytę czy to u stomatologa czy ortodonty warto przychodzić z drugą osoba dorosłą, która w czasie rozmowy z lekarzem zaopiekuje się dzieckiem, tak aby całą uwagę skupić na rozmowie.
Trzeba wiedzieć, że ludzki organizm jest całością i dysfunkcje lub problemy w jednym jego obszarze mają wpływ na inne, nawet pozornie bardzo oddalone i niezwiązane. Z tego rodzice często nie zdają sobie sprawy. Nie wiedzą, że np. mało ruchu i może wpływać na słabsze napięcie mięśniowe ciała, które również wiąże się ze słabymi mięśniami narządu żucia i ma to odzwierciedlenie np. w nieprawidłowej pozycji języka, a ta determinuje zły rozwój zgryzu. Dlatego na takiej wizycie ortodonta powinien zwrócić też uwagę na ogólny stan zdrowia dziecka i jego styl życia, które również mają duże znaczenie dla rozwoju jego zgryzu.
Nieleczona otwarta pozycja jamy ustnej w późniejszym okresie życia będzie wpływać na zmiany w ustawieniu głowy w taki sposób, aby skompensować wąskie drogi oddechowe i ułatwić sobie oddychanie. Głowa, a co za tym idzie szyjny kręgosłup będzie ustawiał się doprzednio, a ponieważ człowiek jest całością i nasze ciało składa się m.in. z łańcuchów powięziowo-mięśniowych, będzie się to przekładać na postawę ciała i mieć odległe negatywne skutki w dorosłości takie jak: bóle karku, pleców, stawów skroniowo-żuchwowych i inne.
W tym miejscu nie sposób też nie wspomnieć o otwartych ustach podczas snu u dziecka i o chrapaniu. Utrwalanie się takiej sytuacji oprócz tego, że ma ono negatywny wpływ na rozwój poznawczy dziecka i jego funkcjonowanie w szkole/przedszkolu, w dalszej konsekwencji prowadzi do bezdechów sennych, a w dorosłości do problemów z chorobami sercowo-naczyniowymi.
Mój najmłodszy pacjent miał zaledwie 2 miesiące. Choć tak malutkie dziecko ma jeszcze często fizjologicznie cofniętą żuchwę, to uważam, że i tak jego rodzice skorzystali. Dużo się dowiedzieli i upewnili, że wszystko z rozwojem jego maleństwa jest w porządku. Nie bójcie się więc szukać pomocy i odpowiedzi na swoje wątpliwości w myśl zasady, że lepiej zapobiegać niż leczyć.
To jest kwestia, która wciąż mnie nurtuje właśnie. Co robić i jak, żeby nie zniechęcić dziecka. U mojego 3letniego teraz syna już pierwsze zęby mleczne wyrzynały się pod kontem. Ma stłoczone siekacze dolne i górne odkąd w ogóle ma zęby. Szukałam od początku informacji co robić. Akurat w naszym przypadku zalecenia pokrywają się z tym co po prostu jest moim zwyczajem, dzieci spały na płaskich poduszkach, nigdy nie używaliśmy smoczków/butelek, kp, dzieciaki piją tylko przez słomkę lub ze zwykłych kubków, jestem zwolenniczką blw więc dzieci papek na oczy nie widziały, lubią twarde rzeczy do jedzenia, a problem jest i z 3 latkiem nie wiem co robić. Był problem z 3migdałem, wycięliśmy go. Dostaliśmy od stomatologa nakładkę, żeby syn nie wkładał palców do buzi ale u dziecka ok 3 lat, nie wiem czy mam liczyć, że to naprawdę poprawi zgryz, pobudzi jakoś rozwój łuków zębowych czy nie (samo zachęcenie do noszenia tego to wyczyn). Na ile da radę robimy ćwiczenia logopedyczne, chociaż współpraca z 3latkiem…. Chciałabym coś rzeczywiście zrobić a z drugiej strony wiem, że stompam po cienkim lodzie bo zniechęcić dziecko jest łatwo. Wystarczy, że wyczuje presję. Sama byłam ofiarą zdejmowanego aparatu. Tak się zraziłam do leczenia ortodontycznego, że dopiero po 30ce zaczęłam myśleć o aparacie stałym, choć trzeba było to zrobić 20 lat temu.
Nie ma na to złotego środka. Ćwiczenia, zamykanie buzi, w starszym wieku leczenie ortodontyczne.
To bardzo ważne co pani pisze. Właśnie zaczynamy drogę leczenia tyłożuchwia u 16 miesięcznego syna. Syn miał podcinane wędzidełko podjezykowe 5 dni po porodzie, niestety wtedy nie trafiliśmy na kogoś kto by zwrócił uwagę na bruzdę na brodzie. Teraz borykamy się z językiem, który wpadł w dysfunkcyjny odruch ssania i mamy nadal tylożuchwie. Czy w tym wieku nadal można mówić o fizjologicznym tyłożuchwiu ? Czy jest szansa na odwrócenie zmian? Jesteśmy pod opieką fizjoterapeuty oraz neurologopedy- dopiero pierwsza wizyta. Pozdrawiam